Gęsty Las w Górach

(ahahahha, też znalazłaś jakąś roślinkę xD)

(Oj tam XD i obrazek roślinki z mojej ulubionej gry - Skyrim ♡
Ach, zarzuciłabym jednego gifa, ale chyba będzie za duży)

(i tak zarzuciłaś xD)
(Unmeisama, pisz coś)

Fanny

Kiedy Mag, Heniu i łucznik szli niczego nieświadomi, zwinna Fanny zrzuciła na nich 4 cztylety z ukrycia nad nimi.
Mag chwycił Henia i odskoczył na bok, podczas, gdy łucznik stał jak wryty i przyglądał się, skąd by mogły spaść. Wtedy też Fanny wyskoczyła i rzuciła się do gardła łucznikowi, bez żadnych skrupułów, przebijając mu je swoim sztyletem z zimną krwią. On padł na ziemię, dławiąc się własną krwią.
Wcześniej rzucone sztylety zamieniły się z powrotem w gałązki.
Mag przykuł łańcuchami w jakiś sposób Henia do drzewa.
-Hm, gówno warci ludzie, nawet nie potrafią zapewnić prawidłowej ochrony. A więc jesteś magiem? Pozbawiłaś też życia reszty moich poddanych? Kurwa, nie lubię braku profesjonalizmu, pozwól, że się przedstawię przed twoją rychłą śmiercią. Jestem Akinator!- mag wyciągnął przed siebie rękę- Łańcuchowa raca!- spod jego długiego rękawa wyjrzał łańcuch i wystrzelił z dużą prędkością w stronę dziewczyny, leciał po spirali, miała bardzo mało czasu na reakcję.



Dei chapsnęła roślinkę i poczuła przyjemne palenie w gardle. Wiedziała, że za kilka sekund ziele zacznie działać i doda jej choć trochę sił.

Giseigo

Dziewczyna odegrała scenkę, a wojownicy to łyknęli zaskakująco szybko.
-Patrz, mówi, że będzie bogata, zajebiemy jej to i nic nie mów szefowi, ostatnio nam zmniejszyli wypłatę- powiedział ten bardziej z tyłu, rudawy i z nosem jak kartofel, a głosem jak karton.
Mężczyzna z przodu, z małą, ładną twarzą jak z tygodnika "Czarodziejskie Igraszki", brązowym, dwudniowy zarostem i włosami krótkimi na jeden milimetr, oraz blizną biegnącą od czoła przez oko do policzka, uśmiechnął się i dodał- Kwiatuszka bierzemy, ale nie jednego, a dwa.- zbliżył się do Giseigo i objął ją w talii- ty se weź to zielsko, ja ją biorę.

Shin
Atak wroga zaskoczył Shina, więc ten nawet nie zdążył zrobić uniku. Wyciągnął tylko przed siebie, pod płaszczem, w panice swoją małą tarczę. Wróg trafił maczetą w nią i ona rozprysła się na kawałki. Shin wrzasnął, schylił się i przebiegł szybko za plecy wroga, kopnął go w nadziei, że ten padnie, lecz on trzymał się ocno na swoich silnych nogach i to bardziej Shin był bliski przewrócenia się. Zbir się odwrócił i spojrzał na Shina.
-Co kurwa?
-Ghh...gya...- wydusił z siebie chłopak- Dosyć żartów!- wyciągnął zza płaszcza obie bronie i zaatakował wroga. Ten z łatwością zablokował maczetą atak i kopnął Shina w brzuch, wyrzucając go na kilka metrów. Upadł z hukiem i bólem na ziemię.

(Shin 60-10=50MM)

- Nn...nnie... proszę! - Giseigo jakoś ścierpiała obmacywanie (z dwojga złego i tak jej się trafił ten lepszy wyglądem), skuliła ramiona i przycisnęła mocniej woreczek do piersi. - Po... potrzebuję go... Moja babcia... chora... mu...muszę jej go zanieść... JEGO WŁAŚCIWOŚCI (tu podniosła nieco głos, żeby zaintrygować mężczyzn)... Ona musi go zjeść... INACZEJ UMRZE!!! - wykrzykując ostatnie słowa wybuchnęła udawanym płaczem, zacisnęła ręce na koszuli trzymającego ją zbója i schowała twarz w jego klacie, udając, że szlocha.
Niech go zjedzą... Nie chcę już teraz używać magii, niewiadomo, czy nie będzie mi potrzebna później.

Przekrzywiła łebek. Trochę musiało minąć czasu, by ziele zadziałało, toteż wyszła z krzaków i stanęła za magiem. Wydała z siebie zaciekawiony pisk, starając się zapanować nad swoim strachem

Fanny nie zdążyła uniknąć ataku i oberwała od wroga. Starała się mimo tego przemóc ból i wstawać od każdego ataku i tym razem z całych sił  unikać ile się da i atakować do skutku. Nie była mimo to w dobrej sytuacji, miała wątpliwości czy po tym uderzeniu nie spadnie jej szybkość.


ps: zużyte MM 50

Giseigo

Obejmujący ją mężczyzna przejął się historią dziewczyny i przytulił ją jeszcze bardziej i jeszcze bardziej intymnie.
-To zaprowadź mnie do tej chatki. Wyleczę babcie, a potem ciebie, jeśli wiesz co mam na myśli.- dziewczyna poczuła nieświeży oddech zbira.
-Co Ty odwalasz! Jesteśmy na służbie! Jak chcesz to sobie ją, kurwa, weź, ale ruszajmy, bo jak nas zaraz szef zobaczy, to... hę? Słyszałeś coś? Mam wrażenie, że słyszałem jakieś odgłosy z tyłu... czekaj...- rudy się zaczął powoli oddalać, cofając się tam, gdzie obecnie znajdowali się Akinator, Fanny, Dei i Heniu.

Fanny i Dei
Uderzenie łańcuchami było tak mocne, że chyba nawet uszkodziło Fanny jakąś kość i faktycznie osłabiło to jej prędkość. Oparła się o grube drzewo i aż miała trudności z równym staniem na nogach.
-Huahahh- ucieszył się Akinator- więc to już twój koniec.- wyciągnął rękę- Łańcuchowa Ra...hę?- mag usłyszał pisk smoczycy za sobą i automatycznie zmienił taktykę- łańcuchowy skoczek!- wymierzył dłonią w gałąź wielkiego drzewa z dala od Fanny i smoczycy i poszybował tam cieńki łańcuch, który go tam zaraz przyciągnął i mag stał na gałęzi dysząc. Nie wiedział co za nim wcześniej było, więc tak zareagował.
Nagle na pole wszedł wojownik, którym powinien zajmować się Shin. Wytrzeszczył tylko gały i wyciągnął bez namysłu maczetę.

Shin
"Ostatni raz walczę sam z takim trudnym wrogiem, bez żadnych umiejętności ofensywnych, kurwa, taktyk od siedmiu boleści ze mnie!"
Wstał z bólem z ziemi i chwycił mocniej bronie, niestety jego tarcza leżała już dawno w kawałkach na ziemi, więc jego defensywa się obniżyła.
-Pozostaje mi więc jedno... AAAAAAAAAAAAAAA!- ruszył z wrzaskiem w głąb lasu.

(Shin 50-10=40MM)

Szlak by to...! KHHH.. Wypowiedziała niemrawo, ledwo stojąc na nogach, po czym splunęła krwią. Była nieźle zraniona, ale mimo tego, zaciskała zęby żeby przemóc ból i uważać na przeciwnika. Teraz starała się tylko unikać ciosów wroga i jakoś przemknąć na jednego, żeby nie zdążył wykonać ruchu (bo będzie rozproszony smokiem) i tym samym sama zaatakować, gdy ten się zdezorientuje. Może gdyby chociaż wbiła sztylet w część ciała, który nie da się tak zatamować krwi i by się wykrwawił sam. Od początku nie liczyła na pomoc smoka, więc się nieco zdziwiła i liczyła w pewnym stopniu na Dei.

Slzag! Że też mi się musiał trafić jakiś empatyczny playboy -.- - zaklęła w myślach Giseigo.
W tym momencie drugi nagle stanął jak wryty i zaczął nasłuchiwać. Moment później odwrócił się i zaczął oddalać. Kiedy odszedł na odległość większą niż 2 metry, dziewczyna idąc na żywioł momentalnie wspięła się na palce i szepnęła trzymającemu ją mężczyźnie wprost do ucha:
- Gitaigo.

100MM - 10 MM = 90MM

Parsknęła głośno i ponownie pisnęła, podchodząc do Fanny.
- Pssst... nie ruszaj się, to cię nie znajdą... odpocznij trochę, a ja zdezorientuję ich. Cień - wymruczała zaklęcie, które sprawiało, iż osoba, która została jego działaniem, znikała z pola widzenia przeciwnikowi.
Tutaj było ciemno, więc czar powinien działać bez problemu.
Po chwili wróciła do dalszego popiskiwania i przysiadła na zadzie, kiedy dostrzegła mężczyznę z maczetą. Miała nadzieję, że ten nie dostrzegł Fanny.
Przekrzywiła łebek i machnęła nieco ogonem, patrząc z ciekawością na osiłka, wydając z siebie kolejny pisk  pełen zaciekawienia.

100MM - 10MM= 90 MM

Giseigo

Podjarany mężczyzna już myślał, że to zaproszenie do pocałunku i chciał przejść do działania z uśmiechem na paszczy, gdy nagle...
-Gh... sorrki mała... sorrki...- i pobiegł w krzaki dziwnym chodem a dziewczyna została uwolniona z nazbyt romantycznego uścisku.
Rudy tylko jeszcze ostatni raz z daleka się odwrócił.
-Ej no gdzie on tam polazł, weź go zawołaj, ja tam idę sprawdzić. Eh, jebać takiego kompana.- i zniknął za drzewami.

Shin
-...aaAAAAAAAAA- biegł chłopak drąc się ze strachu i zbyt dużej adrenaliny- nie chcę skończyć jak moja tarcza, shit shit shit shit shit~- na szczęście udało mu się bardzo wyprzedzić mężczyznę, dzięki czarowi szybkości. Wbiegł na pole walki Fanny i reszty. To, co przed sobą zobaczył, mega go zdziwiło. Stał przed nim mężczyzna z maczetą, który wcześniej mu umknął. Wpatrywał się na słodko skomlącą smoczycę. Nie wiadomo skąd wysunął się sztylet i wbił mu się w kark, a mężczyzna osunął się po ziemi.
-Gh...- wystraszył się chłopak, po czym po chwili zobaczył ledwo widoczną Fanny. ''STRASZNE! I JA CHCIAŁEM SIĘ Z NIĄ BIĆ?? O.O To ja załatwię tego, co mnie gonił, żeby tu nie sprawił problemu.
Schował się za najgrubsze drzewo i wypatrywał wojownika.

(Shin 40-10=30MM)

Akinator westchnął do siebie.
-Smok? Tutaj? Musiał zabłądzić z dalekich krain. Toż to piskle. Dobra, gdzie moi wrogowie? Robi się nieciekawie...- nie mógł dostrzec nikogo, poza smokiem, który go teraz nie interesował. Ruszył po gałęziach drzew, wspomagając się łańcuchami, w stronę gdzie znajdowała się Giseigo z dwoma oprychami.

Giseigo stanęła niepewna, co robić... Jeden w wyniku zaklęcia uciekł w krzaki, drugi poszedł w stronę swoich kompanów. Została sama na placu boju.
Biec za nim? - zastanawiała się myśląc o rudym. Czy załatwić najpierw tego? - obejrzała się w stronę krzaków.
- Aaarghh! Co mam robić?! ;_; A dobra tam!
Pognała w krzaki w ślad za brodatym, znalazła go stojącego z cierpiętniczą miną pod drzewem, ze spodniami i gatkami... opuszczonymi do kostek, załatwiającego "jedynkę"
Kurwa, dobrze, że nic ostatnio nie jadłam - przemknęło jej przez głowę, gdy zobaczyła interes mężczyzny. Podniosła z ziemi jakiś gruby, ciężki konar, podbiegła od tyłu do faceta, zamachnęła się i walnęła go tym konarem w głowę, co go trochę przymroczyło, szybko przeskoczyła na przód i z całej siły kopnęła go w odsłonięte klejnoty. Gdy ten przymroczony i zaskoczony i obolały osunął się na ziemię, nie mając nic innego pod ręką ściągnęła swój płaszcz, przy pomocy sztyletu (ręcznie się nie da, za mocny materiał) rozdarła go tak, żeby utworzył długi pas materiału i przywiązała mężczyznę do pnia w taki sposób, że siedział plecami oparty o pień, a węzeł był po drugiej stronie drzewa, więc nie było szans, żeby się odwiązał. Zabrała też maczetę, żeby nie mógł przeciąć materiału i na wszelki wypadek sprawdziła, czy nie ma przy sobie innych ostrych narzędzi.
Wstała, otrzepała się i spojrzała z góry na związanego wojownika:
- No, to powinno wystarczeć. Sorry, kochasiu, ale masz za małego, żeby mi dogodzić - dołożyła mu jeszcze cios słowny i pobiegła z powrotem na miejsce, gdzie była wcześniej (tam gdzie spotkała tych zbójów).
W tej chwili usłyszała jakiś łoskot... jakby... brzęczenie łańcuchów.
Uniosła głowę, obserwując uważnie gałęzie. Odruchowo zacisnęła palce na rękojeści sztyletu.

Jej magia była trochę niestabilna. Jako, że Fanny została dostrzeżona, czar prysł. Parsknęła cicho i rozejrzała się po otoczeniu. Przekrzywiła nieco łebek i zmarszczyła nos.
Kierunek, gdzie poszedł mag... tam chyba jest Giseigo...
- Gise, ona jest tam. - Wskazała łbem odpowiednią stronę

właha
ps. usunei potem ktos ten spam?XDDD

Fanny za dużo obrażeń otrzymała i w dodatku miała złamaną lewą rękę, więc miała ograniczoną swobodę ruchu,dlatego liczyła tylko na to, że Giseigo i Shin jakoś sobie radzą i poszła po Heńka i poszukać bezpiecznego miejsca by go odłożyć (XD) i ewentualnie zoabczyć co u Giseigo. zmaterializowała reszą many kawałek łańcucha w szkło od lornetki, dzięki czemu, łato było przebić łańcuch.


_________________

Mag prędko dotarł do miejsca, gdzie była Giseigo. Rozejrzał się pospiesznie po terenie.
-C...co? Czy do cholery cała moja obstawa została załatwiona przez jakieś dzikie amazonki?!- spojrzał ze wściekłością na Giseigo- Ja jestem magiem wielkiej gildii Shumertsaa, MY nie przegrywamy!- wyciągnął rękę w stronę dziewczyny- Łańcuchowa raca!!?!!- po raz kolejny spod jego rękawa wystrzeliły potężne łańcuchy i poszybowały spiralnym ruchem w stronę Giseigo. Mimo, że dziewczyna była czujna, prędkość łańcuchów ją zaskoczyła.

Zakręcona Dei patrzyła w stronę lasu, gdzie najprawdopodobniej znajdowała się Giseigo. Nagle zza drzew wyszedł rudy, opancerzony mężczyzna z wielką maczetą.
-Co to? Mały smok? Zwinąłbym go na sprzedaż, jakby był czas...- nagle się rozejrzał wokół, leżało jego dwu martwych kompanów.
-Co... co tu się kurwa stało? I gdzie Akinator? Nagle w oddali zobaczył Shina chowającego się za drzewem i czekającego na coś. Chwycił mocniej broń i ruszył powoli w jego stronę.
Fanny już dawno prowadziła Henia do bezpiecznego miejsca. Kiedy oddaliła się dostatecznie daleko, wytłumaczyła mu, żeby tu poczekał na nich, jak tylko dokończą sprawę i ruszyła w stronę Giseigo, omijając pole walki. Szła jednak powoli i musiała czasem podpierać się o drzewa.

Deiraera stała lekko zakręcona i wpatrywała się w nowoprzybyłego z maczetą.

Shin siedział ukryty za swoim drzewem. Kiedy usłyszał z dala biegnącego w jego stronę mężczyznę, który go gonił, wyjrzał delikatnie zza drzewa i spojrzał na niego z ukrycia.
-Kyoumoku, Współwidzenie!- szepnął i tym samym jego oczy zamieniły się w same białka i uwydatniły się żyły wokół oczu. Widział teraz dokładnie to samo co biegnący mężczyzna, dzięki czemu mógł się schować za drzewem i tylko czekać... Kiedy facet znalazł się koło drzewa Shina, ten wiedział to dokładnie z wizji z oczu mężczyzny. Złapał mocniej długi miecz i nawet nie wystawiając głowy zza drzewa machnął tak, że naciął gardło wroga, a ten padł na ziemię dusząc się.
Odetchnął głęboko i spojrzał przed siebie. Zobaczył siedzącą smoczycę na środku pola walki i idącego w jego stronę rozjuszonego rudego wojownika.
-O nie...- jęknął- Moja magia jest na wyczerpaniu, wybacz smoczyco, ale dezaktywuję przyspieszenie twojej prędkości.- szepnął sam do siebie i przyjął pozycję bojową do walki z rudym.

(Shin 30-15=15MM)

Zaskoczona Giseigo nie miała czasu, aby zareagować jakimś lepszym unikiem, więc po prostu zrobiła ślizg i padła na plecy, przeturlała się na bok dwa razy i zatrzymała z jedną nogą zgiętą, drugą wyprostowaną w bok, podpierając się jedną ręką o ziemię, drugą przyciskając do siebie, bowiem nie udało jej się całkiem odskoczyć i łańcuch dość mocno otarł jej skórę
- Tssk... - syknęła z bólu.
Nie będzie łatwo - zdążyła pomyśleć i zrobiła kolejny unik, przed następnymi łańcuchami.
Cholera! Trzyma mnie w ryzach... Nie mam nawet czasu wstać na nogi. Auu!!! Kolejny unik. Otarta ręka dodatkowo utrudniała sprawę, boląc przy każdym jej dotknięciu. Zrobiła kolejny unik odskakując szybko na bok. Szansa!
- Gion...AAAAAUUUU!!!!!!! - wrzasnęła z bólu niedopowiadając zaklęcia do końca. Jeden z łańcuchów tym razem otarł jej łydkę, przecierając dziurę w spodniach. Poczuła lepką ciecz ściekającą jej po nodze.

Naszkicowany mniej więcej tor lotu pierwszego uniku i jak się po nim zatrzymała (w drugą stronę, bo nie ta ręka wyszła xD)

A potem były kolejne uniki i doszła zraniona noga jeszcze.

Przechyliła łeb mocno na bok, ogień palił ją w gardziel. Parsknęła cicho, wypuszczając kłęby dymu i podreptała za rudzielcem.
Wydała z siebie pomruk i kiedy znalazła się tuż za rudzielcem.
- Um, mogłabym prosić o pomoc? Jak coś, to nie oni zabili twoich przyjaciół. - Spojrzała z ciekawością nań.

Giseigo

czarodziej atakował bez litości i trzymał ją na dystans. Już na początku straciła swoją jedyną dobrą szansę na rzucenie czaru, a gdy mag zmusił ją do wycofania się na taką odległość, to nawet już nie było sensu rzucać czaru. Ciężko dyszący Akinator w końcu zaprzestał ataku i tylko z czujnością przyglądał się poobcieranej dziewczynie.

Fanny

Doszłaś w końcu do miejsca akcji, stała za drzewem, niedaleko Giseigo i wcześniej widziała łańcuchy wylatujące z górnej częsci drzew, ale przez liście nie mogła zauważyć Akinatora, choć pewna była, że to on. Ciało bolało i Fanny wiedziała, że po tej misji będzie musiała się dobrze wykurować.

Dei

Zagadała do nieprzyjaciela, udając niewiniątko. Ten lekko zdezorientowany wycofał się tak, żeby mieć na oku i Shina i smoka.
-C...co? Co ty wygadujesz? W takim razie TY TO ZROBIŁAŚ?? A poza tym, co za bzdury, on- wskazał na Shina- ma miecz we we krwi!- wyciągnął przed siebie maczetę- Grrr...nie pogrywajcie sobie ze mną!
Shin stał dalej koło drzewa, zastanawiając się co by najlepiej było zrobić. Nie było mowy, żeby mógł znów użyć sztuczki ze współwidzeniem, ponieważ musiałby się zakraść, a rudy miał go cały czas na oku, wiedział też, że w bezpośrednim starciu nie ma z nim szans. Więc może faktycznie granie na zwłokę będzie najlepszym rozwiązaniem? Aż w końcu ktoś przyjdzie z odsieczą.

(Shin 15-5=10MM)

Fanny póki co postanowiła przyglądać się sytuacji ukryta za drzewem. Gdyby teraz wkroczyła w takim stanie, mogłaby bardziej zawadzić niż się na coś przydać. Czekała na ewentualny krytyczny moment w którym i tak w sumie jest... Powiedziała do siebie:
-Szlak, Nie wygląda to za dobrze... Czy Dżin (shin) powiódł? Giseigo też jest na skraju... Co robić...? Gdyby tak ktoś jeszcze się zjawił...

Giseigo klęczała na ziemi, opierając się o nią prawą ręką, a lewą (uznajmy, że to lewą ma zranioną) przyciskając do piersi. Obtarcie wciąż piekło, ale już nie tak dotkliwie, jak wcześniej. Na zranionej nodze zaś krew już nie ciekła, lecz zaczęła już krzepnąć. Znak, że umiejętność regeneracji powoli poczęła działać. Postanowiła jednak nie dać po sobie poznać, że ból przemija, więc nadal dyszała i syczała z bólu i zmęczenia. Zerknęła spod gęstej grzywki na stojącego dalej Akinatora. Stał czujnie ją obserwując.
Nie było sensu rzucać zaklęcia - na gitaigo stał zbyt daleko, a giongo... - co mogłaby zrobić w tak krótkim czasie? Wtem... zastrzygła uszami, słysząc jakiś dźwięk... coś jakby...Spróchniałe drzewo? - pomyślała z lekkim zdziwieniem i nadstawiła uszu, chłonąc dźwięk i próbując uchwycić jego źródło. Znalazła. Uniosła lekko wzrok i spojrzała ponad maga. Obok mężczyzny rosło potężne drzewo, zaś centralnie nad jego głową rósł gruby spróchniały konar, który dzielnie się trzymał w swoim miejscu, lecz jego spróchniały wygląd sugerował, że wystarczyłoby trochę mocniej w niego uderzyć, a odłamał by się od drzewa i runął z całą swoją okazałością na ziemię.
Kąciki ust Giseigo podniosły się ku górze w leciutkim uśmiechu. Gdybym mogła jakoś nakłonić go do uderzenia w tą gałąź tymi łańcuchami... Ale jak go utrzymać na miejscu, żeby nie mógł odskoczyć? Na biodrze poczuła ciężar schowanego sztyletu. Już wiedziała. Nie miała pojęcia, czy plan wypali, ale postanowiła zaryzykować.
Teraz, albo nigdy...
- GIONGO!
W tej chwili dzwoneczki zaczęły dzwonić, a Giseigo zerwała się na równe nogi, by w 5 sekund dobiec do ogłuszonego chwilowo Akinatora. Ten lekko się zachwiał, na co tylko czekała - szybkim ruchem wyciągnęła sztylet i rzuciła nim w stronę mężczyzny. Nie trafiła w niego, ale nie tam celowała. Celowała w skraj jego szaty, która dzięki zachwianiu się Akinatora lekko spłynęła na ziemię - i właśnie w to miejsce udało jej się trafić, przybijajac sztyletem szatę do podłoża. Mag niezauważywszy niczego szybko odzyskał sprawność i bezzwłocznie zaatakował łańcuchami dziewczynę, która uskoczyła przed nimi prosto na spróchniały konar, mając nadzieję, że łańcuchy pogonią za nią.

90 - 15 = 75MM

(trochę opisałam Akinatora, gomene ;_; ale niekoniecznie musi się udać w końcu, może np. zauważyć pułapkę i cofnąć łańcuchy czy coś, więc ostatnie słowo do narratora należy. A i w sumie Fanny tam jest obok dość blisko, więc też powinna usłyszeć dzwoneczki, sorrki za chwilową głupotę głuchotę...)

Nanako szwenda się po lesie szukając żeń-szenia i weszła przez przypadek na pole walki. Chciała ich zapytać o żeń-szeń, ale wyglądali oni, jakby chcieli ją zabić. Pod nosem zaniepokojona powiedziała do siebie:
-To raczej nie jest dobry pomysł, aby tu szukać czegokolwiek, zwłaszcza że dwóch idiotów się bije nie wiadomo o co. Lepiej siębyłoby stąd uciec, zanim coś mi zrobią.-chce się już wycofać z pola walki.

Giseigo
Wszystko szło zgodnie z placem. Do czasu...
Kiedy znajdowała się przy konarze i czekała na atak łańcuchami, ten... nie nastąpił, co było dosyć dziwne ze strony Akinatora. On tylko ocknął się, zaśmiał z dziewczyny, że go nie trafiła sztyletem i spróbował przeskoczyć na drugie drzewo, jednak... coś go zatrzymało. A mianowicie, sztylet wbity w jego szatę i drzewo. Zatrzymał się w locie i uderzył plecami o drzewo, na którym przed chwilą stał, wisząc na swojej szacie w powietrzu.
-Co do...?- jednak rzut Giseigo też nie był idealny. Sztylet za chwilkę opadł, bo nie był dostatecznie mocno wbity w drzewo i spadł koło dziewczyny, razem z magiem.

Nanako chciała już sobie stąd iść, gdy nagle zobaczyła za drzewem po drugiej stronie Fanny, która machała do niej ukradkiem, cała podjarana i ucieszona jak kot na kocimiętkę.


Shin i Dei

Rudzielec bacznie obserwował dwójkę, żadnemu z nich nie ufając.
W pewnym momencie do Dei podleciał płatek kwiatka poderwany przez wiatr, smyrnął ją w nos a ta... kichnęła... płomieniami w stronę rudego. Ten zszokowany zasłonił się rękoma przed ogniem. Shin wtedy skorzystał z okazji i korzystając ze swojej podniesionej prędkości w jednej chwili pojawił się koło niego i zadał mu kilka mocnych cięć, po czym rudzielec padł na ziemię.
Shin przetarł spocone czoło i bez słów pokazał podniesionego kciuka do Dei.